Info
Ten blog rowerowy prowadzi dejmien3 z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 6298.41 kilometrów w tym 2150.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 11303 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2011, Lipiec3 - 0
- 2011, Czerwiec6 - 4
- 2011, Maj9 - 0
- 2011, Kwiecień9 - 4
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad4 - 5
- 2010, Październik4 - 2
- 2010, Wrzesień7 - 2
- 2010, Sierpień6 - 2
- 2010, Lipiec8 - 0
- 2010, Czerwiec9 - 0
- 2010, Maj7 - 0
- 2010, Kwiecień8 - 2
- 2010, Marzec4 - 0
- DST 60.00km
- Teren 40.00km
- Czas 07:20
- VAVG 8.18km/h
- Sprzęt Kross Hexagon V5 PRO
- Aktywność Jazda na rowerze
Beskid Śląski Stożek - Skrzyczne
Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 4
Wisła Dziechcinka PKP - Stożek (niebieskim) - Kiczory - Kubalonka - Barania Góra - Skrzyczne - Buczkowice - Bielsko Biała Główna PKP.
Ciśnienie na wypad było spore więc nie darowałem pojechałem samemu. Podjazd na Stożek bajka, idealny na początek. Większość w siodle poza jednym odcinkiem na czerwonym szlaku pod szczytem Stożka, gdzie trudno jest nawet wejść. Potem zjazd przez Kiczory, początkowe luźne kamienie średnio mi pasowały, ale dalsza część była już dobra. Jednak bez fulla jest tam ciężko, podbija dupe niemiłosiernie. Do Kubalonki płasko ale kałuże i korzenie przez co jazda jest mało płynna. Za Kubalonką czerwony szlak pieszy jest też bez rewelacji. Cały czas trawers zbocza przez co co chwila strumyki i korzenie. Momentami zero frajdy. Dalej delikatny podjazd na Karolówkę, lekki zjazd i niebieskim w górę pod schronisko. Początkowo szlak wygląda jak tatrzańska perć, głazy takie że ciężko wnieść rower. ALe za schronem jest ok. Posilam sie pod schroniskiem i uderzam w górę, będąc przekonany że czeka mnie wypych. Okazuje się że nie jest źle, dopingowany komentarzami turystów wyjeżdżam prawie wszystko. Łapę rytm i śmigam po kamolach aż miło. Jakieś 100m podpycham ze względu na palpitację serca, bo nachylenie jest tam też konkretne. Dziwią mnie bajkerzy na fullach i nie tylko którzy zjeżdżają grzędą wydeptaną przez pieszych obok szlaku. Ja bym wolał grzać w dół po kamolach, na pewno szybciej:) Po dokulaniu się na Baranią chwila odpoczynku i zjazd. Gdyby nie te drzewa, leżące tam już pare lat zjazd byłby idealny. Dalsza część to wiadomo góra - dół, raz wystraszyłem się sporego progu na kamieniach i skapitulowałem. Nie pora na kozaczenie. Z Malinowskiej za to pogrzłęm pierwszy raz szlakiem a nie po korzeniach. Do Skrzycznego bez rewelacji, zwykły lekki podjazd. Na szczycie odpoczynek i zjazd do Buczkowic niebieskim i dalej czerownym. Przyznam się że lekko się obawiałem tego zjazdu. Początkowa sekcja jest mocno techniczna, sporo kamlotów, średnie prożki, wąska ścieżka i niezła ekspozycja z prawej:D Dalej za to szybki singiel, na którym jednak w wyniku głupoty zaliczam OTB przy bardzo małej predkości. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt że nie mogłem uciec ciężarem w tył, jednak lecąc nie puściłem kiery i zrobiłem takiego fikołka upadając na łokieć. Upadając poczułem dziwne przesunięcie w ramieniu i ból. Spodziewałem sie najgorszego. Dotykam ramienia i czuje - ramie wypadło ze stawu. Wkurw i bezsilność przeszły po paru sekundach i zacząłem mysleć po kogo dzwonić żeby mnie odholowali. Jednak zrobiłem delikatny ruch ramieniem i bark sam wskoczył. Dokończyłem zjazd ale już na pełnej asekuracji. W planach był Klimczok ale z uwagi na kontuzję odpuściłem. Dokulałem się do BB na pociąg i w dom. Straty: licznik, bark.
https://picasaweb.google.com/lazerstroker/BeskidSlaski26062011?authkey=Gv1sRgCMjQs6Wfk-aFQQ&feat=directlink
Komentarze