Info
Ten blog rowerowy prowadzi dejmien3 z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 6298.41 kilometrów w tym 2150.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 11303 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2011, Lipiec3 - 0
- 2011, Czerwiec6 - 4
- 2011, Maj9 - 0
- 2011, Kwiecień9 - 4
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad4 - 5
- 2010, Październik4 - 2
- 2010, Wrzesień7 - 2
- 2010, Sierpień6 - 2
- 2010, Lipiec8 - 0
- 2010, Czerwiec9 - 0
- 2010, Maj7 - 0
- 2010, Kwiecień8 - 2
- 2010, Marzec4 - 0
- DST 41.41km
- Teren 25.00km
- Czas 03:29
- VAVG 11.89km/h
- VMAX 57.00km/h
- Sprzęt Kross Hexagon V5 PRO
- Aktywność Jazda na rowerze
Czantoria - Kiczory
Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 2
Pomimo widoku z kamerek w górach zdecydowaliśmy się z Pawłem (Mrkura) wybrać w góry. Dołączył do nas na miejscu rdzenny ustronianin Andrzej z EMTB. Ruszamy z parkingu pod Czantorią rycerską ścieżką. Dość szybko nabieramy wysokość.
Podjazd Ścieżką Rycerską - dwaj rycerze, photo by Mrkura
© Dejmien
Wkrótce okazuje się że warunki nie są takie bajeczne jakby się mogło wydawać. Większa część drogi to śnieg i błoto pośniegowe, wyjeżdżone tylko dwie koleiny, gdzie wyjechanie w śnieg kończy się zazwyczaj postojem. Podczas gdy walczymy o utrzymanie toru jazdy, Andrzej sobie spokojnie płynnie pomyka do góry na takim cacuszku:Andrzejowa Regina pośród Beskidzkich łanów
© DejmienDalej na Czantorię...
© Dejmien
Jakoś dopychamy/dojeżdżamy do "Chaty na Cantoryji", skąd droga jest lepsza (odśnieżona:). Trochę podjazdu i odpoczynek na Czantorii, po czym zbieramy się i lecimy w dół:Trasa w dół z Czantorii w kierunku Soszowa
© Dejmien
Zjazd dosyć stromy, pomimo stromizny niemalże nie używamy hamulców. Paweł o mały włos uniknął spotkania ze słupkiem granicznym a ja z małym drzewkiem. Po śniegu przychodzi czas na kamole i mega stromizne, kilka razy tak mi podrzuca dupe że mało nie zaliczam OTBZjazd z Czantorii, bez fulla to ciężka walka
© Dejmien
Dalej zjazd jest już bardziej sprzyjający moim możliwościom i umiejętnościom.
Po drodze posiadówka pod schroniskiem "Na Soszowie"Popas pod Soszowem
© Dejmien
Po lekkiej regeneracji ruszamy dalej w kierunku Stożka. Plany był zjazd ze Stożka Małego ale warunki na tyle się poprawiły że decydujemy się pociągnąć dalej. W kierunku Soszowa Wielkiego
© DejmienWielka Trójca w maseczkach błotnych
© Dejmien
Naprzemiennie zdarzają się okresy dobrej nawierzchni i błotnisto-śniegowe. Zmusza to do ciągłej kontroli sytuacji. Podjazd na Stożek Wielki to większość wypychu. Prawie cały końcowy odcinek wjeżdża Andrzej, ja mogę tylko pomarzyć o tym. Kiedy widzę z jaką łatwością przychodzą mu kolejne metry, przekonuje się ostatecznie do wyższości fulla nad HT. Skoro on dał radę na takiej maszynie ze skokami po 150mm a ja nie dałem rady na HT ze 100mm to wnioski są dwa:
- fulle świetnie podjeżdżają, nawet te z większym skokiem
- jestem pipą
Wnioski na przyszłość wyciągnięte. A wspomniany podjazd wyglądał wówczas tak:Podjazd na Stożek Wielki
© Dejmien
Po dokulaniu się do schronu chwila posiadówki, jako że został już tylko zjazd. Paweł doświadcza tej rzekomej gościnności góralskiej:Tak się kończą próby zdobycia wody u włodarzy schroniska
© DejmienWidok ze Stożka Wielkiego
© Dejmien
Ze Stożka ruszamy w dół czerwonym. Po drodze Kiczory. Zjazd jest bardzo fajny jednak na zjeździe przed samą przełęczą zaliczam glebę na niezłej prędkości - wzdłużna nierówność typu patyk. Paweł na zjeździe. Obaj towrzysze byli dla mnie poza zasięgiem.
© DejmienChłopaki mają dobry wzrok
© DejmienMaszyny odpoczywają przed zjazdem, moja zajechana totalnie:)
© DejmienCiekawy singielek do Wisły
© Dejmien300m po glebie. Jednak banan z gęby nie zszedł.
© Dejmien
Końcowy zjazd do Wisły zrealizowaliśmy niebieskim szlakiem. Ten zjazd był naprawdę przyjemny i szybki, mogłem trochę się odprężyć bez obaw że za chwilę mogę przelecieć przez kierownicę.Przyjemny zjazd do Wisły Głębce
© Dejmien
Ogólnie wrażenia po wypadzie bardzo pozytywne, zajebista ekipa, świetna trasa, dużo walki ze sobą na śniegowych podjazdach i wypychach, jeszcze więcej walki na zjazdach o utrzymanie równowagi w mazi i na śliskich kamieniach, a także o jakakolwiek widoczność przy zjazdach po błocie z prędkościami rzędu 40km/h. Tak trudne warunki w beskidach zdarzyły mi się po raz pierwszy, ale jakoś przeżyłem. Tylko 1 gleba mieści się w granicy błędu;), dlatego zjazd do Ustronia odbywał się w dobrym nastroju.Zjazd do Ustronia, zadowolone ryje
© Dejmien