Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dejmien3 z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 6298.41 kilometrów w tym 2150.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11303 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dejmien3.bikestats.pl
  • DST 55.86km
  • Teren 27.50km
  • Czas 04:46
  • VAVG 11.72km/h
  • Podjazdy 1650m
  • Sprzęt Kross Hexagon V5 PRO
  • Aktywność Jazda na rowerze

Górska jazda po Beskidzie Śląskim:)

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 05.06.2010 | Komentarze 0

Wyjazd z Czewy o 4:45. 8:30 wysiadam w Pietrzykowicach i kieruję się na Lipową. Asfaltowo, stale pod górę, można się zmęczyć:) Po 8 km jazdy przez nudną jak flaki z olejem wieś nareszcie las:) Krótko jeszcze nawierzchnia jest asfaltem, przy pierwszej serpentynie zamienia się w bardzo przyjemny szuter. I tak niemal do końca. Wspinaczka bardzo przyjemna, sporo widoków na pasmo Baraniej, ruch turystyczny znikomy. Końcówka do zielonego szlaku graniowego tylko zrobiona na nogach - nie okiełznałem jeszcze takich kamoli, a nachylenie niemałe:) Na Skrzycznem ładuję baterie i dalej w drogę. Zielonym szlakiem w kierunku Małego Skrzycznego podążam do chwili kiedy w prawo odbija ścieżka zjazdowa do Szczyrku. Chwila dobrej zabawy i wypadam na asfalt w Szczyrku. Zjeżdżam do "centrum". Chwila postoju przy rozwidleniu szlaków, i rodzi się w głowie dylemat: Klimczok, czy PKP? Chęci rzecz jasna nie brakowało, zmęczenia o dziwo, po pokonaniu około 1000m przewyższeń zbytnio nie czułem. Zielony szlak na Klimczok kusi... No i uległem tej pokusie. 5 minut podjazdu przez Biłę, i zaczynają się betonowe płyty. O zgrozo, ściana! Kręcę, mielę, deptam, puchnę... No i stało się, brakło paliwa w mięśniach. Trzeba prowadzić, nie ma mowy o odwrocie:) W miejscu gdzie płyty się kończą a zaczyna prawdziwy terenowy szlak jest strumyk, którego trzeba wprawnie przekroczyć. Chwilę później pcham rower słuchając pluskającej wody w bucie. Ta partia jest cholernie stroma, nie wyobrażam sobie jak można to podjechać, ale zapewne niewiele widziałem:) Kawałek dalej już mniej sztywno, wsiadam na rower i sapie. Ten podjazd dał mi nieźle w kość, bo postanowiłem sobie że do szczytu już nie zejdę z siodełka. No i udaje się! Sukces, bardzo budujący w moim przypadku. Fota schronu i dalej na Klimczok. podjeżdżałem wariantem na kreskę, co było błędem. Ujechałem może 50m tej ściany i klapa. Musiałem dopchać na szczyt. Tutaj odpoczynek dłuższy i chwila napawania się moimi dzisiejszymi sukcesami. Ładny widoczek na Babią, która jeszcze czeka na złojenie:D. Zbieram się w końcu z Klimczoka, z jednej strony zadowolony że już nie będzie mocnych podjazdów, ale jednak niepewny tego jaki zjazd mnie czeka. I nie myliłem się, sztywno w pyte, i kamole jak cegłówki. Zjeżdżałem do Bielska przez Szyndzielnię, żółtym szlakiem. Ogólnie szlak dość wymagający, jak dla mnie na pierwszy raz w poważnych górach. Kilka razy było gorąco już hehe:) Najgorszy jest odcinek szlaku, na którym strumyk wyżłobił sobie korytko na głębokość jakieś pół metra względem poziomu szlaku, tworząc tym samym coś w rodzaju długiej rynny. Dalej to już przejazd przez Las Cygański i wypad do Bielska. Ze względu na nadmiar czasu, przejechałem sobie do Wilkowic na PKP. Podsumuje krótko: MTB w takim wydaniu jest zajebiste! Tylko sprzęt lepszy by się przydał:)


Kategoria Beskidy



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!